Zamknij

"Boże Rany" i połykanie bazi - wielkanocne tradycje

15:57, 20.04.2019 Emilia Drachal Aktualizacja: 09:36, 21.04.2019
Skomentuj Jedna z ekspozycji podczas jarmarku Wielkanocnego w Świeciu. Fot. Krzysztof Nowicki Jedna z ekspozycji podczas jarmarku Wielkanocnego w Świeciu. Fot. Krzysztof Nowicki

Tradycje wielkanocne związane z naszym regionem są wciąż żywe w pamięci tych, którzy kultywowali je gdy Wielki Post był prawdziwym wyrzeczeniem, a wielkanocne potrawy smakowały zupełnie inaczej.

Oto wspomnienia trzech kobiet z kół gospodyń wiejskich, związane z Wielkim Postem i Świętami Wielkanocnymi.

Mirosława Gołyska, KGW w Belnie:
- Pochodzę ze Świecia. Tradycje związane z Wielkim Postem i Świętami Wielkanocnymi były bardzo przestrzegane w moim domu rodzinnym. Wychowywała mnie babcia, więc w okresie Wielkiego Postu musieliśmy naprawdę pościć. Mama szorowała patelnię, wieszała do góry i nic się już nie smażyło. Nawet jajek i masła się nie jadło w poście. Jedzenie było chude, złożone głównie zup.

W Niedzielę Palmową szliśmy z ręcznie robionymi palmami do kościoła. Już w Środę Popielcową przynosiliśmy do domu gałązki na palmę. Utkwiła mi w pamięci tradycja, której nie lubiłam i oszukiwałam, żeby jej nie przestrzegać, a było to połykanie bazich kotków, co miało nas ustrzec przed chorobami gardła.
W moim domu rodzinnym bardzo mocno przestrzegano obrządku Wielkiego Tygodnia. Od Wielkiego Czwartku po Wielką Sobotę obowiązkowo uczestniczyliśmy w nabożeństwach. W Wielki Czwartek my jako dzieci sprzątaliśmy obejście, bo na Wielki Piątek musiało być czysto. Starsi „bielili” dom, czyli malowali go na biało.
W Wielki Piątek rano obchodziliśmy tradycję o nazwie „Boże Rany”. Mama przychodziła do naszego łóżka, odkrywała kołdrę i szmagała nas po nogach i tyłku gałązkami. Nigdzie w Polsce nie było takiej tradycji, tylko na Kociewiu. Tego dnia dzieci dostawały do jedzenia ryż gotowany na wodzie, a dorośli jedli chleb z marmoladą i popijali go czarną kawą. W dzień Męki Pańskiej palenisko w piecu wygasało, nie było nic ciepłego do jedzenia, jedynie wieczorne mleko od krowy było ciepłe. Nie można było się też śmiać.
Jeśli chodzi o Wielką Sobotę, to nie było na Kociewiu do lat 50. ubiegłego wieku tradycji święcenia pokarmów. W Świeciu najstarsza osoba w domu święciła pokarmy, za pomocą gałązki z palmy wielkanocnej, wodą przyniesioną w Wielki Czwartek z kościoła. Nie było również tradycji dzielenia się jajkiem. Jeśli chodzi o barwienie jaj, to na tym terenie królowały kraszanki. Materiał do barwienia kraszanek zbieraliśmy na jesień poprzedniego roku. Owoce tarniny pięknie barwiły na niebieski kolor, łupiny cebuli dawały kolor złocisto żółty, kolor czerwony uzyskiwaliśmy z buraka i modrej kapusty, szyszki olchy barwiły na brązowo-złoty odcień, z kory dębu pozyskiwaliśmy czerwienie. Zielone jajka powstawały po ugotowaniu ich z dodatkiem młodego żyta. Kraszanki nie były kiczowate. Ich kolory były stonowane i nie tak krzykliwe jak dzisiaj. Analizowałam kultywowanie tradycji wielkanocnych i wyczytałam, że w I połowie XX wieku, do Świecia przywędrowała z Chełmna tradycja wydrapywania igłą wzorów na kraszankach. Nie zabawiła u nas długo, nie przyjęła się.
Stół wielkanocny był nakrywany bardziej po to, aby się najeść po Wielkim Poście, a nie ze względu na tradycję. Jeśli chodzi o świąteczne potrawy, to pamiętam przede wszystkim baby drożdżowe, babę gotowaną, biały ser z kminkiem, który później został zastąpiony sernikiem, białą kiełbasę pieczoną z cebulką i podawaną na śniadanie wielkanocne. Był też barszcz na wywarze z białej kiełbasy. Królowały również wędliny, które robiło się podczas przedświątecznego świniobicia. Rarytasem był czarny salceson, ale również kaszanka. Mazurków nie było w naszym rejonie, przyszły do nas dopiero później.
W Poniedziałek Wielkanocny, czyli Szmaguster odbywało się dyngowanie. Nie było tradycji oblewania wodą, lecz szmagało się gałązkami. Za dyngus obdarowywało się jajkiem i jeśli młoda dziewczyna podarowała takie jajko chłopakowi, to było to prawie jak zmówiny.

Janina Kortas, KGW Czersk Świecki:
- Pochodzę z Laskowic, a od ponad 20 lat mieszkam w Czersku Świeckim. Z okresu mojego dzieciństwa zapamiętałam, że przed Świętami Wielkanocnymi było wielkie sprzątanie i generalne porządki. Podczas samych świąt, rodzice wkładali do koszyka słodycze i chowali w różne miejsca na podwórku. W niedzielę po mszy świętej i po śniadaniu wielkanocnym wybieraliśmy się na poszukiwania tych słodyczy. Jeśli chodzi o tradycyjne potrawy, to pamiętam sernik i baby drożdżowe. Kiedyś nie było tylu rzeczy co teraz. Było bardziej biednie.

 

Halina Strzyżewska, KGW Laskowice:
- Pochodzę z Laskowic, moi rodzice natomiast pochodzili ze Starogardu Gdańskiego, czyli również z Kociewia. Wielki Tydzień był u mnie okresem porządków i przygotowywania do świąt. W czasie Triduum Paschalnego obowiązkowo musieliśmy chodzić do kościoła, gdzie przebywaliśmy całymi wieczorami, nie tylko przez godzinę, tak jak dzisiaj. W przypadku święcenia pokarmów, to przyznam szczerze, że nie chodziłam ze święconką. Tutaj tego nie było. Tradycję tę poznałam, kiedy wyprowadziłam się na 10 lat na Śląsk. Po powrocie do Laskowic kultywowałam ten zwyczaj. W Lany Poniedziałek chłopcy i dziewczęta szmagali się dyngusem. U mojej babci w Starogardzie Gdańskim chłopcy za Śmigus-Dyngus dostawali jajko.

(Emilia Drachal)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%