Spacerująca po lesie kobieta przepłoszyła lisa, w którego łapy dostał się osłabiony puszczyk. Ptakiem zajęli się leśnicy, a po paru dniach wypuścili go na wolność.
Kilka dni temu spacerująca po lesie kobieta zaalarmowała najbliższe leśnictwo, że uratowała w lesie puszczyka. We wskazane miejsce dotarła podleśniczyna Asia i po pierwszych oględzinach zawiadomiła Nadleśnictwo Osie. A pracownicy nadleśnictwa poprosili o pomoc leśniczego - ornitologa Adama Szymańskiego z Nadleśnictwo Dąbrowa, Lasy Państwowe.
Po wstępnych oględzinach stwierdzono, że puszczyk jest cały, nie ma widocznych uszkodzeń i złamań i trzeba go kilka dni poobserwować i wzmocnić, żeby chciał znów latać. Zawiadomiony został też ośrodek rehabilitacji ptaków - w razie gdyby stan podopiecznego się pogorszył.
"Puszczyk zamieszkał tymczasowo w salonie Doroty, najpierw nieśmiało siedząc na kwiatach, potem na przygotowanych specjalne podpórkach z przyniesionych z lasu gałęzi. Po dobie - pozostawienia go w spokoju zaczęło się dokarmianie ptaka. Skoro i warunki mieszkaniowe nie byle jakie to i dieta wyszukana. Nasz podopieczny gustował w kawałkach serca podawanych pensetą." - czytamy na profilu Nadleśnictwa Osie.
18 stycznia po ostatnim posiłku - mysz złapana w specjalnie do tego celu postawionej łapce - stwierdzono, że już czas wypuścić puszczyka na wolność. Wieczorem został zaniesiony w miejsce gdzie ostatnio był widziany, pożegnał się ze swoją opiekunką uściskiem pazura i odleciał.
[ZT]13459[/ZT]
[ZT]13455[/ZT]
1 0
Ale po co się mieszać w prawa natury? Uratowała puszczyka, a pozbawiła pożywienia lisa.
Bez sensu.
Co innego ingerencja w przypadku leczenia chorób.
1 0
Dokładnie,lis zdechnie bo człowiek mu przeszkodził i uczłowieczył sowę.
0 0
Czy ta kobieta by chciala, zeby ktos jej jedzenie z pod nosa zabral i kazal glodowac?
Tepa dzida.
0 0
Puszczyka uratowała a mysz zabiła gdzie tu logika?