To miała być zwykła realizacja dużego zamówienia. Skończyło się na głuchym telefonie, stracie finansowej, a później wielkim wzruszeniu. Marlena Bruś z „Cateringu Bruś” udowodniła, że nawet skrajna nieodpowiedzialność jednego człowieka może stać się początkiem czegoś pięknego. Dzięki nieodebranemu zamówieniu, pewna rodzina ze Świecia przeżyła święta, o jakich nawet nie marzyła.
Wszystko zaczęło się od zamówienia na kwotę 1220 złotych. Klient, podający się za osobę pracującą za granicą, zamówił pokaźną ilość świątecznych potraw: 30 sztuk dewolajów, inne rodzaje mięs, dwa rodzaje zup, paszteciki. Miał odebrać jedzenie w Wigilię rano — opowiada pani Marlena.
– Zaufaliśmy mu. Mówił, że mieszka niedaleko. Czekaliśmy z koleżanką prawie do godziny dwunastej. Dzwoniłam, pisałam z wielu numerów – cisza. Nikt się nie zgłosił, nikt nie odbierał jedzenia – opowiada Marlena Bruś.
W pierwszej chwili pojawiło się naturalne rozgoryczenie i stres. Włożona praca, produkty i czas wydawały się zmarnowane. Jednak zamiast pozwolić, by złość zepsuła świąteczny nastrój, padła błyskawiczna decyzja: „Pomagamy komuś, kto tego potrzebuje”.
Pani Marlena skontaktowała się z koleżanką pracującą w Ośrodku Pomocy Społecznej w Świeciu. Padło jedno pytanie: czy zna rodzinę, której naprawdę brakuje jedzenia na święta? Odpowiedź przyszła natychmiast. Chodziło o samotną mamę z czwórką dzieci ze Świecia.
Gdy ekipa cateringu dotarła pod wskazany adres tuż przed godziną 17:00. Widok był poruszający.
– Było mi aż przykro. Godzina 17:00, Wigilia, a tam na stole kompletnie nic. Żadnych przygotowań, zero jedzenia – wspomina Marlena Bruś.
Reakcja rodziny była bezcenna. Mama czwórki dzieci nie wiedziała, co powiedzieć, była w szoku. Dzieci natychmiast podeszły do toreb, zaglądając z ciekawością, co tak pachnie.
Do akcji włączyła się też pracownica opieki, która od siebie upiekła i podarowała rodzinie ciasto.
Choć sytuacja zaczęła się od nieuczciwego zachowania klienta, właścicielka cateringu nie żałuje tego, co się wydarzyło. Wręcz przeciwnie – uważa to za „szczęście w nieszczęściu”. Dzięki temu, że ktoś nie odebrał zamówienia, pięcioosobowa rodzina mogła zasiąść do bogato zastawionego stołu.
To wydarzenie tak mocno zapadło w serca właścicieli Wehikułu Czasu i Cateringu Bruś, że postanowili przekuć je w stały zwyczaj.
– Ta radość sprawiła nam tyle satysfakcji, że chcemy to kontynuować. Podjęliśmy decyzję, że co roku będziemy przekazywać paczki z jedzeniem jakiejś naprawdę potrzebującej rodzinie – deklaruje pani Marlena.
Historia ze Świecia to przypomnienie, że magia świąt to nie tylko prezenty pod choinką, ale przede wszystkim uważność na drugiego człowieka. Czasami jeden telefon i chęć podzielenia się tym, co mamy, może zmienić czyjeś święta z „pustego stołu” w czas pełen obfitości i wiary w ludzką dobroć.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz