Od mieszkańców osiedla 800-Lecia otrzymaliśmy sygnały o nieprawidłowym, ich zdaniem, oznakowaniu oraz o niedrożnych rowach. Inny sygnał dotyczy oznakowania w Morsku. Za wszystkie głosy dziękujemy i wyjaśniamy sprawy.
Nasz Czytelnik informuje, że na ulicy Miodowej, jadąc od ul. Laskowickiej, na odcinku ok. 150 m, przed skrzyżowaniem z ul. Jesionową, stoi kilkanaście znaków drogowych, w tym parę niepotrzebnych. - Mam na myśli znaki zakazu zatrzymywania i postoju, które zostały tam ostatnio zamontowane – pisze w liście do redakcji. - Na odcinku objętym tymi znakami znajduje się podwójna linia ciągła, która zakazuje zatrzymywania się pojazdów na całej jej długości. Temat jest na czasie, bo wg NIK-u ponad 30% znaków powinno zostać zdemontowanych – pisze Józef Streusel.
Zapytaliśmy o zdanie przedstawiciela zarządcy drogi. - Taki był projekt oznakowania zatwierdzony przy planowaniu organizacji ruchu – wyjaśnia Daniel Kapłanek z Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta. - Został on zatwierdzony przez wszystkich "decyzyjnych": policję, starostwo czy wydział komunikacji. Poza tym, linia ciągła jest owszem widoczna latem, ale zimą może być zasypana, więc ustawienie dodatkowych, pionowych znaków jest jak najbardziej uzasadnione – dodaje.
W rozmowie z policją doszedł jeszcze jeden ważny argument. – Zakaz zatrzymywania się i postoju na podwójnej linii ciągłej dotyczy tylko jezdni – wyjaśnia asp. Marek Rydzewski, rzecznik KPP w Świeciu. – Znak pionowy B-36 zakazuje zatrzymywania się i postoju również na chodniku, czy w tym przypadku ścieżce pieszo-rowerowej.
Rów pełen wody
- Mieszkam w pobliżu ulicy Miodowej. Irytuje mnie fakt, że rów odwadniający drogę, odkąd pamiętam, zawsze jest pełen wody. Jest to odcinek na wysokości osiedla 800-Lecia. Czy to wiosna, czy zima, woda zalega w tym rowie. Ciekawi mnie, kiedy asfalt na nowej i hucznie chwalonej (lub krytykowanej) drodze zacznie osiadać i pękać właśnie z powodu zalegania wody. Wzdłuż asfaltu, na poboczu, pojawia się pełno wyżłobień powstałych po przepływie wody – pisze Tomasz Andrzejewski.
Urzędnik odpowiada:
- Znamy ten problem, ale taki projekt musieliśmy zrealizować, ponieważ nie było możliwości sprowadzenia wody gdziekolwiek indziej – wyjaśnia Ryszard Sadowski, kierownik Wydziału Inwestycyjnego Urzedu Miasta.. Wybór padł na rowy. Jak wiemy, one mają swoją ograniczoną objętość. Woda niechętnie wsiąka, ponieważ teren jest gliniany - dodaje.
Urzędnicy od początku mieli dylemat, jak z tą kwestią się uporać. Najprawdopodobniej przyjdzie taki moment, że trzeba będzie "spiąć" rowy z deszczówką. - Musimy to dobrze przemyśleć. Ostatnie przykłady z Warszawy pokazują, że nie jest to wcale łatwe. Wystarczy zbyt mały przekrój, woda wypływa w najmniej odpowiednim miejscu i wszyscy się topią - tłumaczy Sadowski.
AST, NOW
0 0
Głupota urzędników i nieznajomość przepisów poraża!
0 0
no ale takie są procedury xD
0 0
Ja nie widzę tu problemu. Prawidłowe wyjaśnienie osób i oznakowanie też prawidłowe.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu swiecie24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz