Zamknij

Rzymianie w Borach Tucholskich? Zobacz co archeolodzy znaleźli w starożytnej osadzie

11:00, 06.11.2019 Emilia Drachal Aktualizacja: 14:05, 06.11.2019
Skomentuj fot. Emilia Drachal fot. Emilia Drachal

Najpierw laserowe skanowanie z powietrza, później opracowywanie map, aż wreszcie odkrycie śladów całkowicie zachowanej osady z przełomu III i IV w. Wykopaliska potwierdziły unikatowość odkrycia.

Już dwa lata trwają prace archeologiczne nad osadą sprzed dwóch tysięcy lat. Dwustu hektarowy obszar położony w rezerwatach Miedzno i Dury w gminie Osie przysparza naukowcom wiele pracy i odkryć. Mateusz Sosnowski, doktorant Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, opowiedział o postępie badań podczas październikowego spotkania Klubu Miłośników Historii KaMuH w Świeciu.

Na unikatowe znalezisko archeologowie natrafili przypadkowo. Analizowali wyniki lotniczego skanowania laserowego (ALS), którym objęto powierzchnię całej Polski w ramach projektu mającego na celu utworzenie m.in. systemu przeciwpowodziowego. ALS pozwala bardzo dokładnie poznać ukształtowanie terenu - nawet, gdy porasta go gęsty las, a różnice w wysokości nie są widoczne gołym okiem.

- Zainteresował nas fragment skanów, na którym były słabo widoczne regularne obiekty – wyjaśnia Mateusz Sosnowski, doktorant Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Zaprzyjaźnieni naukowcy wpadli na pomysł jak powiększyć niewyraźny obraz, nie tracąc jakości. I tak po kilku etapach obróbki wyłoniła się siatka pól uprawnych okalających osadę. A w niej zagrody, zabudowania, a nawet drogi, czyli kompletnie zachowany układ przestrzenny starożytnej osady z okresu wpływów rzymskich. Pola z szerokimi na 10 m miedzami obłożonymi kamieniami są charakterystyczne dla Gotów, stąd wywnioskowano, że to oni zamieszkiwali ten teren. Dwustuhektarowy obszar osady leży na wyspie morenowej, która charakteryzuje się żyźniejszymi glebami. Archeolodzy mieli problem, bo kompletnie nie wiedzieli, w którym miejscu należy kopać. Na pomoc przyszli miejscowi leśnicy.

- Dowiedzieliśmy się od nich, że jakieś 30 lat temu, podczas prac leśnych natrafili oni na ceramikę. Nie wiedząc z czym mają do czynienia, zakopali z powrotem znalezione fragmenty naczyń. Wskazali nam to miejsce, dzięki czemu mogliśmy rozpocząć prace – opowiada archeolog.

Zawieszka z Cesarstwa Rzymskiego?

We wrześniu 2018 r. archeolodzy zrobili niewielki wykop (2x2 m) i znaleźli  grób całopalny, do którego składane były wszelkie pozostałości po spaleniu zwłok razem z wyposażeniem. Na dnie jamy leżał grot o długości 12 cm, najprawdopodobniej od oszczepu. Wszystko wskazywało na to, że jest to miejsce pochówku wojownika gockiego. W innej odkrywce archeologowie znaleźli fragmenty naczyń ceramicznych, paleniska oraz wykonaną z czystej miedzi zawieszkę, której przez długi czas nie mogli zidentyfikować. Dopiero po żmudnych poszukiwaniach i przeszukaniu literatury europejskiej, natrafili na odpowiedź. Okazało się, że zawieszka jest elementem uprzęży końskiej stosowanej wyłącznie na terenie Cesarstwa Rzymskiego. Wypolerowana i umiejscowiona na końskim czole, imitowała złoto i była swego rodzaju amuletem chroniącym zwierzę przed urokiem. To odkrycie okazało się bardzo ważne, ponieważ doskonale datuje stanowisko archeologiczne. Tego typu uprzęże były stosowane tylko przez sto lat – od połowy III do połowy IV wieku po Chrystusie. Zagadką jest, w jaki sposób zawieszka znalazła się w naszych borach.

- Zauważyliśmy, że zawieszka miała dwa nity mocujące, które zostały zerwane. Jeden z nich był już wcześniej naprawiany. Dlatego najprawdopodobniej popsuła się w skutek użytkowania i została porzucona – tłumaczy Mateusz Sosnowski.

Inna teoria jest taka, że przybyła na te tereny wraz z człowiekiem, który najął się do armii rzymskiej lub stanowiła łup wojenny.

Starożytna osad nadal zaskakuje

Jednak to nie koniec ciekawych odkryć. W czerwcu tego roku badacze wykonali wykop sondażowy i odkryli wyłożony gliną obiekt o szerokości 2 m. W jego środku leżał węgiel i wszystko wskazywało na to, że jest to duży piec do wypalania ceramiki. Było to zaskakujące odkrycie, gdyż tego typu piece znajdowano tylko w południowej Polsce, nigdy zaś na północy.
Innym tegorocznym znaleziskiem, o którym wspomniał Dariusz Podlejski, pasjonat historii również obecny przy wykopaliskach, jest fibula. To rodzaj zapinki przypominający ozdobną agrafkę, służący do spinania szat w czasach Cesarstwa Rzymskiego. Sam archeolog mówił o niej dość enigmatycznie.

Dlaczego tak duża osada przestała istnieć?

Pytanie, które z pewnością nasuwa się każdemu, kto czyta o odkryciu tak dużej osady, dotyczy jej upadku. Dlaczego z czasem nie przeistoczyła się w miasto, by przetrwać do naszych czasów?

- Mieszkańcy porzucili osadę najprawdopodobniej na skutek pożaru. W trakcie prac napotykamy na ślady działalności gwałtownego, niszczącego ognia, takie jak przypalona ceramika. Opuszczone zabudowania porósł las, który przetrwał do dziś – wyjaśnia badacz.

Zabytkowe przedmioty trafią do muzeum w Bydgoszczy

Początkowo archeolodzy starali się, by znalezione przedmioty można było oglądać w muzeum przy Wdeckim Parku Krajobrazowym w Osiu lub muzeum w Grudziądzu. Jednak fakt, że większość z nich wymaga częstej konserwacji, przesądził o przechowywaniu ich w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Aby upamiętnić,że przedmioty archeologiczne znaleziono w gminie Osie, w siedzibie Wdeckiego Parku Krajobrazowego pojawią się repliki zawieszki i grotu.
Co do samej osady, to już na początku prac archeologicznych słyszało się, że ma być drugim Biskupinem. Niestety, wybudowanie takiego grodu kosztowałoby fortunę. Kolejną przeszkodą są przepisy, które nie zezwalają na tak dużą interwencję w przyrodę na terenie rezerwatu. Nie ma jednak powodu do smutku, bo latem archeolodzy złożyli na ręce marszałka województwa projekt dotyczący wizualizacji multimedialnej osady. Bardzo możliwe, że już wkrótce zobaczymy jak dokładnie ona wyglądała i jakie rośliny można było spotkać w jej otoczeniu.

Wykopaliska potrwają jeszcze... kilkanaście lat?

Kiedy archeolodzy dowiedzieli się, z jak dużą i nietypową dla tych ziem osadą mają do czynienia, wiedzieli, że nie zakończą prac szybko .

- Mój znajomy powiedział, że jak dobrze pójdzie, to nie muszę się martwić o pracę do emerytury – śmieje się Mateusz Sosnowski.

Jednak to jak długo potrwają prace badawcze zależy od środków finansowych. Może to być kilka lub nawet kilkanaście lat. Dotychczasowe koszty badań to około 50 tysięcy złotych. Póki co, pracownicy Instytutu Archeologii starają się zdobyć dofinansowanie. Jeśli im się uda, kto wie, jakie skarby z Borów Tucholskich ujrzą światło dzienne.

(Emilia Drachal)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%